Jak się dobrze zastanowić, to moje czynności związane z genealogią polegają na odfajkowaniu kilku najistotniejszych faktów z życia przodków. Te rutynowe działania, z przymrużeniem oka, porównałbym do przesłuchania na komisariacie policji. Światło monitora prosto w oczy, imię nazwisko, miejsce urodzenia, imiona rodziców, miejsce i data ślubu, miejsce i data śmierci… Czasem dodaję przypisy i informacje. Poprzestaję na tym i zadowolony z pozyskania kolejnego rekordu do mojego genealogicznego dzieła zapisuję klikając na ikonkę „zapisz”. Skończone i szlus! Lecz czas pędzi do przodu i życie samo dopisuje moim przodkom epilog. Epilog – w sensie końcowy etap związanych z nimi jakichś zdarzeń lub działań.
W tym roku po raz pierwszy obchodzony był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej. Boże! Trzeba było 80-ciu długich lat od skończenia II wojny światowej, by komuś do łba przyszło, że trzeba o naszych żołnierzach pamiętać! Większość z nas ma w swoim drzewie jak nie żołnierzy AK to BCh, AL, NSZ, wyklętych. O tych którzy z nimi zaciekle walczyli, dzisiaj jakoś nikt nie chce pamiętać. A jeszcze nie tak dawno spędzano ludzi na uroczyste akademie, capstrzyki, odsłaniano im pomniki. Czczono ich i wierzono, że tak będzie zawsze. Dzisiaj wstyd i opamiętanie? Ale powinniśmy być zadowoleni. Lepiej późno niż wcale! Jak zapewne o nich pisał Jan Sztaudynger – „Historia toczy się kołem. Pod kołem to pojąłem.”
Pamiętam jak dziś pierwszą wizytę u „ciotki” Boli w Sosnowcu. Miałem wtedy chyba osiem, lub dziewięć lat. Piszę ciotki w cudzysłowie, bo nie była moją ciotką, lecz wujenką mojej matecznej babki Heleny. Różnica wieku między moją babką a jej wujenką była niewielka i wynosiła zaledwie pięć lat. Przed wyjazdem miałem zapowiedziane, żebym był grzeczny i siedział cicho, bo ciotka w czasie wojny straciła dwoje dzieci. Pamiętam, że po przywitaniu kobiety usiadły do oglądania rodzinnych zdjęć. Ja posłuszny zakazowi siedziałem jak trusia. Nie interesowały mnie stare fotografie. Z rozmowy kobiet łowiłem tylko pojedyncze słowa i nie zapamiętałem nic.
Ciotka Bolesława Doros z pierwszego małżeństwa Burdzińska, była matką żołnierzy. Najstarszy jej syn Wiesław, był ppor. rez. od początku wojny działający w ZWZ późniejszej AK. Niestety nie znam jego szlaku wojennego. Przeżył wojnę. Po wojnie aresztowany i osadzony za udział w AK. Na wolność wyszedł po amnestii w 1956r. Mniej szczęścia miał jego młodszy brat Jerzy. Był akademickim nauczycielem na lubelskim KUL-u i ppor. rez. . W sierpniu 1939 roku był zmobilizowany do 45 pp. stacjonującego w Równem. W październiku dostał się do niewoli sowieckiej. Kilka miesięcy później został zamordowany w Katyniu. O jego tragicznej śmierci ciotka dowiedziała się wczesną wiosną 1943 roku. Był wśród pierwszych ekshumowanych ofiar. Zidentyfikowano go po osobistych dokumentach. Po wojnie ciotka była nachodzona i zastraszana przez pracowników UB. Poradzono jej „siedzieć cicho”, lub mówić wyłącznie o zbrodni niemieckiej popełnionej na jej synu. Po „odwilży” w październiku 1956 roku skończyła się jej przygoda z UB. Przestano ją nękać. PRL-owskie media też przestały mówić i pisać o Katyniu. Ta cisza była jedną z metod „kłamstwa katyńskiego”. Związek Sowiecki przyznał się do zbrodni dopiero w kwietniu 1990 roku. Za szerzenie „kłamstwa katyńskiego” w okresie PRL, przeprosił dopiero w 2000 roku ówczesny prezydent RP Kwaśniewski. W sprawie pomordowanych przez NKWD oficerów, Polacy nigdy nie dostali wsparcia od przywódców mocarstw zachodnich. Nikt nie chciał drażnić niedźwiedzia. Zaogniać i tak napiętych stosunków między Wschodem i Zachodem. Większość społeczeństwa polskiego nigdy w kłamstwa katyńskie nie uwierzyła. Pamięć o polskich oficerach pomordowanych przez sowietów jest kultywowana w narodzie do dziś.
Drugim dzieckiem ciotki Boli, które straciła na II Wojnie była jej córka Teresa. Była ona żołnierzem Związku Walki Zbrojnej przemianowanego w lutym 1942 roku rozkazem Naczelnego Wodza na Armię Krajową. Pracowała jako sekretarka w niemieckiej firmie. Zbierała informacje i przekazywała je wywiadowi ZWZ okręgu Zawiercie i Sosnowiec. Mając dostęp do pieczątek fałszowała kenkarty i przepustki. Aresztowana przez Niemców podczas akcji. Prawdopodobną przyczyną zatrzymania była zdrada jednego z dowódców. Po jej aresztowaniu w domu ciotki gestapo zrobiło rewizję. Nic nie znaleźli, lecz nieźle oberwało się wtedy ciotce. Jej córka Teresa była przesłuchiwana i torturowana. Zamordowano ją w grudniu 1942 roku w Zawierciu.
W rodzinnym gronie żołnierzy AK był też stryjeczny brat rodzeństwa Teresy, Wiesława i Jerzego – Tadeusz Burdziński. Cichociemny, dyplomowany major, żołnierz AK i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczył w Powstaniu Warszawskim. W październiku 1945 uciekł z Polski gdzie groziło mu więzienie. Dostał się do Anglii. Zdemobilizowany i z sugestiami opuszczenia Wysp, przeniósł się do Szkocji. Zmarł w Glasgow. Jego pełny życiorys można znaleźć w internecie.
Tu pora na epilog. Dopisek powojennych zdarzeń i działań związany z losami pozyskanych informacji przez polski wywiad AK. Po wojnie część dokumentów AK, dostała się w ręce NKWD. Co sowieci z nimi zrobili? Można się przekonać po masowych aresztowaniach po wyzwoleniu. Wyłapywali naszych „chłopców z lasu” według przygotowanych list. Materiały polskiego wywiadu AK, które trafiły do Anglii, zostały niszczone przez Anglików. Szły na przemiał. Oznacza to, że świadectwa sukcesów polskiego wywiadu zbierane w kraju z narażeniem życia, zostały bezpowrotnie zniszczone. Jak pisał Jan Nowak Jeziorański przywołując słowa sekretarza Winstona Churchilla, Johna Colwilla główną tego przyczyną była rywalizacja między agencjami służb wywiadu Secret Intelligence Service, wywiadem lotniczym, morskim i innymi wywiadami. Jak pisał Collwil – Najlepszymi w tej grze okazali się Polacy. Tragedia tysięcy żołnierzy podziemnych struktur AK polegała na tym, że widzieli w Anglikach sojuszników, którym za wszelką cenę, nawet krwawych ofiar, trzeba było pomóc. Angielskie służby wywiadowcze widziały natomiast w Polakach rywali do zdobywania po wojnie wojennych zasług. Niebezpiecznego i skutecznego rywala. O znakomitości form i metod pracy Polaków świadczą niemieckie sprawozdania przesyłane do Berlina. Wskazywały one na działanie dobrze zorganizowanego polskiego podziemia i na ich głęboką penetrację ośrodków badawczo-rozwojowych ujętych głęboką tajemnicą najnowszych technik wojskowych. Wystarczy przypomnieć sobie o Enigmie, czy napływających do Londynu informacjach o Peenemunde i rakietach V-1, oraz przekazaniu przez wywiad AK części rakiety V-2. Chwała bohaterom!
Jerzy Wnukbauma.